Travellerspoint Blogi z podróży

Benin - czesc 1 - Ouidah

sunny 35 °C

TAJEMNICA

Bylo ich czterech. Cztery duchy powracajacych na ziemie umarlych zaklete w oblednym tancu. Ubrani w intensywnie czerwone, ciezkie szaty, twarze zakryli szczelnie. Jako pierwszy pojawil sie Ade. Mial na sobie dluga peleryne w ksztalcie kola, zdobna haftem przedstawiajacym zwierzeta ze swietego lasu. Potezny huk tamtamow wprawial w wibracje powietrze i ziemie, a Ade tanczyl z taka zawzietoscia i energia, ze w ruch kolisty wprawial swoja peleryne. Ta zas rozwijala sie w powietrzu i wirowala wokol jego szyi.
Wtem zmienil sie rytm tam-tamow i posrod tlumu pojawil sie Taman purpurowa niemalze nakryty szata. Na plecach, tym samym materialem ozdobiony i przymocowany do swej sukni, mial kawalek drewna, a na nim takze drewniane popiersie kobiety. Gdy tylko nachylal sie ta milczaco spogladala na zebranych. Taman w lewej rece trzymal miecz, a dokladniej zelazna jego imitacje. Tanczac wymachiwal nim bez pamieci, a jesli kogo wypatrzyl sobie wsrod tlumu, ten szybko z kieszeni wydobywal kilka monet, by gniew Tamana zalagodzic i oddalic od siebie niebezpieczenstwo jakiegos nieobliczalnegop ciosu.
Gestenieje atmosfera, gestnieje tlum. Pot porteznymi kroplami splywa z czola wybijajacych rytm bebniarzy. Wzbijajac w powietrze prawdziwe tumany kurzu, pojawia sie Atika, w ciezkiej zdobnej szacie, trzymajac w reku kawalek drewna przypominajacy niewielka deseczke. Podobnie jak Taman swym mieczem wygraza nim na lewo i prawo - i juz brzecza glosno i obficie monety w jego reku. Jako ostatni, wijac sie jak waz w oblednym rytmie tam-tamow, pojawia sie Agbano i choc w rece nie ma ani miecza, ani kija najawiekszy postrach wzbudza wsrod zgromadzonych. Wedlug powszechnego wierzenia, kogo bowiem nawet lekko dotknie rabkiem swej ciezkiej szaty, ten na swej drodze spotka szybka i niechybna smierc.
A rzecz dzieje sie w Ouidah, w pierwszym miescie w Beninie, w ktorym sie zatrzymalam, w pierwszy moj beninski wieczor, po prostu, zwyczajnie na ulicy. Ceremonia voodoo, przy ktorej asystuje odprawiana jest dla zmarlej niedawno kobiety, aby oczyscic droge jej duszy. W niezwyklych przebraniach tancza mezczyzni z jej rodziny, ale tak naprawde, w oczach zgromadzonych, sa to duchy umarlych, ktore wstapily w ich ludzkie ciala. Duchy to zle i agresywne, wiec z kazda minuta robi sie coraz grozniej, milknie nawet wesoly chichot kobiet, ktorych tancerze voodoo nie atakuja. Bo choc kazdy z nich ma swojego przewodnika, ktory kijem ogradza mu droge do uczestniczacych w ceremonii ludzi, to duchy robia wszystko by ich skrzetnie wyminac i dopasc jakas ofiare wsrod licznych gapiow.
W pewnym momencie moj przewodnik chwyta mnie za reke - Chodz, musimy uciekac, bo za chwile bedzie naprawde niebezpiecznie.
Biegniemy wsrod tlumu niesionego panika. Biegna za nami duchy, co w ludzkie wstapily ciala i przedziwne odzialy przebrania. Biegna zawziecie, agresywnie i szybko, a jesli kto zamarudzi po drodze nie maja litosci. W waskiej uliczce, tlum przeciska sie i napiera, nikt nie chce dostac w glowe zelaznym mieczem, ani o smiercionosna otrzec sie suknie. Zepchnieci na jakies zabudowania z prawej strony nie mamy juz drogi dla naszej ucieczki. Nie mija chwila, jak wscieklym jakims transem niesiony, zjawia sie przy nas Atika przerazliwe wydajac z siebie krzyki. Nie mija chwila, a juz zamachnal sie swym kawalkiem drewna i choc przewodnik moj w poswieceniu oslanial mnie wlasnym cialem, dostalam w glowe mojego pierwszego voodoo kuksanca.
Potem bylo juz z gorki, tlum zdazyl sie rozpierzchnac, szczesliwie dotarlwszy do glownej ulicy. Wskoczylismy szybko na motor
i zostawilismy za soba daleko niebezpieczne przybierajaca ksztalty ceremonie i miotajace sie w szale duchy umarlych.
Tym razem nie mialam tyle szczescia co w Togoville. Nie spotkalam w Ouidah nikogo, kto na moj grad pytan moglby odpowiedziec cierpliwie i wnikliwie, przystepnie i obrazowo tak, jak to uczynil togolski ksiaze. Moj przewodnik, choc byc moze bronil mnie z poswieceniem, bardziej zainteresowany byl ozenkiem z Europejka niz zaspokojeniem mojej ciekawosci, a ta byla ogromna. Nie potrafil jej zaspokoic takze ksiaze Ouidah, ktory nim ceremonia zdazyla sie rozpoczac juz przemieszczal sie wsrod zebranych krokiem chwiejnym, alkoholowym.
Wiele pytan wciaz kolacze sie w mojej glowie, moze uda mi sie kiedys znalezc ich calkowite rozwiazanie. No bo niby dlaczego tanczace duchy nie tykaly kobiet, przynajmniej tych czarnych; dlaczego za ich laske trzeba bylo nieraz sowicie zaplacic; dlaczego tyle bylo w nich agresji i zlosci; dlaczego mimo tego tak wielu ludzi przyszlo przy tej ceremonii asystowac? Co oznaczaly symbole na ich ciezkich sukniach, co oznaczal wciaz zmieniajacy sie rytm tam-tamow? Czy w tym tancu tak oblednym i chaotycznym dla europejskiego obserwatora, zaklete jest jakies znaczenie, jakas opowiedziana historia, a moze uniwersalna jakas prawda?
Niezaspokojona ciekawosc jest jak pragnienie, co sciska gardlo, jak glod, co przewraca zoladek, jest jak potezna energia, ktora zmusza do wysilku, do nieustajacych poszukiwan. Nie ma w Afryce bibliotek pelnych ksiazek o afrykanskiej kulturze, wierzeniach i dziedzictwie. Wiedza od zasze przekazywana jest tutaj ustnie z ojca na syna i trzeba miec szczescie wielkie, by na jednego z obu trafic na swej drodze. Wiele jest afrykanskich znakow zapytania i wiele jest afrykanskich tajemnic, ktorych rozwiazania szukam daremnie. Ale moze tez i w tym tkwi urok Czarnego Ladu, gdzie nasz europejski glod calkowitego, natychmiastowego wyjasnienia wszelkich watpliwosci nigdy nie moze zostac zaspokojny, zazegnany i wyciszony. Afryke bowiem trzeba poznawac sercem, a nie rozumem, trzeba dac sie poniesc jej atmosferze, trzeba ja chlonac kazdym zmyslem, karmic sie nia i nie pytac nawet o wszystkie tej potrawy skladniki. Afryka jest tajemnica, ktora wymyka sie poznaniu, ktorej nie mozna rozlozyc na czynniki pierwsze, na drobiazg rozparcelowac i z kazdej strony obejrzec pod mikroskopem. Bo kiedy nawet i to sie uczyni, szybko utraci sie to, co Afryke tworzy. Tutaj tajemnice ludzie maja w sercach, tu tajemnica rosnie w ziemi i jak drzewo daje owoce, ktore zajada sie potem ze smakiem nie zastanawiajac sie nawet, co czyni je tak wysmienitymi.
Afrykanczycy to wielcy intelektualsci, ale intelektualisci leniwi - powiedzial mi ksiaze Togoville - Nigdy nie swej kultury nie spisali na papierze i najpewniej nigdy tego nie uczynia.
Ale moze to i lepiej, moze dzieki temu Afryka wciaz inspiruje i zachwyca, zakleta w pamieci starcow, na ustyach kobiet spiewajacych tradycyjne piesni w czasie pracy w polu, tam gdzie historia, mit i terazniejszosc splecione zostaly tajemnym wezlem. Bo dusza i serce Afryki jest tam, gdzie kierujac sie rozumem czlowiek nie dotrze nigdy, dusza i serce Afryki jest tajemnica.
IMG_3800_bis.jpg
IMG_3803_bis.jpg
ulice Ouidah

ps. zdjęć z ceromonii voodoo nie robiłam bo pozwolenie kosztowało fortunę, a ja nie lubię za zdjęcia płacić bo jakoś od razu odechciewa mi się jakichkolwiek pstryknięć

Wysłane przez aidni 06:37 Kategoria Benin

Wyślij ten wpis.FacebookStumbleUpon

Spis treści

Bądź pierwsza(y) komentując ten wpis.

This blog requires you to be a logged in member of Travellerspoint to place comments.

Login